Wydarzyło się 14 lat temu

Przypomnijmy pewien wpis sprzed ponad roku. Artykuł ważny, bo przedstawia wydarzenia z życiorysu Dawida Kostempskiego w szokującym świetle. O kryminalnym epizodzie w życiorysie prezydenta nic nie wiedzieli także organizatorzy jego kampanii wyborczej w wyborach Prezydenta Świętochłowic w 2010 r. Do 2013 r. nie wiedzieli o tym też wyborcy, którzy na Dawida Kostempskiego oddali swój głos. 

tablica

Wypadek na drodze pod Częstochową, który  wydarzył w nocy z soboty na niedzielę, 14 września 1997 roku, zmienił życie kilku osób. Dwóch przyjaciół z liceum w Chorzowie Mariusz K. i Dawid K. po północy wracało z pokazu sztucznych ogni na zamku w Olsztynie koło Częstochowy. Autem kierował Mariusz, obok niego siedział Dawid. Polonez uderzył w grupkę kilku osób, które szły poboczem. Na miejscu zginął 18–letni Tomasz Kręciwilk, poważnie ranni zostali jego koledzy – Mariusz Lenczewski i Norbert Radecki. Szybko przyjechała policja i pogotowie.

Policyjny protokół sucho podaje fakty:

„Pogoda na miejscu wypadku dobra, bez opadów. Ujawniono szkła kierunkowskazu prawdopodobnie pochodzące od samochodu osobowego polonez caro. Na rozbitym szkle znajdują się numery SW 720306. Sprawca odjechał z miejsca wypadku”.

Dawid K. nie miał wyrzutów sumienia, tak jak ojciec jego kolegi, i nie zgłosił się na policję. Zapewne odpoczywał po pełnej wrażeń nocy. Także policjanci nie chcieli niepokoić syna ważnej osoby w resorcie górnictwa w niedzielę. Został przesłuchany dopiero w poniedziałek. Zeznał:

„Ruch na drodze odbywał się w obu kierunkach. Mężczyźni byli w dobrym stanie zdrowia, nikt nie skarżył się na urazy. Dziewczyna z ich towarzystwa powiedziała, żebym wziął tablicę rejestracyjną i odjechał. Mariusz K. mówił, żeby nie zgłaszać sprawy na policję, bo nikomu nic się nie stało”.

Protokoły sekcji Tomasza Kręciwilka, która stwierdziła, że był trzeźwy, jednoznacznie stwierdzają, że został uderzony z dużą siłą. Samochód jechał tak szybko, że ofiara została odrzucona kilkanaście metrów dalej. Na pewno prędkość auta była większa, niż dozwolona w tym miejscu. Dwóch pozostałych rannych przeżyło wypadek tylko dlatego, że impet samochodu został złagodzony wpierw uderzeniem w kolegę, który zginął.

Dawid K. został oskarżony o to, że

„będąc pasażerem samochodu osobowego marki polonez kierowanym przez Mariusza K. i wiedząc o tym, iż kierujący ten uczestniczył w wypadku drogowym potrącając idące w kierunku Częstochowy osoby, pomimo, że wysiadł z tego samochodu i widział na poboczu drogi znajdujące się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia ofiary wypadku – pieszego Tomasza Kręciwilka, Norberta Radeckiego i Mariusza Lenczewskiego nie udzielił im pomocy chociaż mógł jej udzielić bez narażania siebie lub innych osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub poważnego uszczerbku na zdrowiu”

poprzez zabranie z miejsca zdarzenia tablicy rejestracyjnej należącej do pojazdu marki polonez, którym kierował Mariusz K. uczestniczący w wypadku utrudnił w ten sposób postępowanie zmierzające do wykrycia sprawcy i pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej a w szczególności zacierając ślady przestępstwa tj. o przestępstwo z art. 252 par 1 DKK”.

Kilka miesięcy po wypadku Dawid K. i Mariusz K. (siedział kilka tygodni w areszcie) zdali maturę i zaczęli studia. Dawid K. zgłębiał tajniki prawa, Mariusz K. – chemii. O wypadku przypominał im jedynie rytm wyznaczonych rozpraw.

Sąd Rejonowy w Częstochowie w lutym 2000 roku wydał wyrok. Mariusz K. przyznał się do winy, jego przyjaciel Dawid K. – nie. Wyjaśniał, że to obecna na miejscu wypadku dziewczyna dała mu tablicę, i kazała jechać.

Sędzia Bożena Połcik skazała Mariusza K. na dwa lata w zawieszeniu na trzy za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczkę, a Dawida K. na półtora roku także w zawieszeniu na trzy lata za zacieranie śladów przestępstwa.

Uzasadnienie wyroku było druzgocące dla Dawida K., który „nie udzielił pomocy rannym, tylko zabrał z miejsca wypadku urwaną od pojazdu tablicę rejestracyjną. Powiedział Mariuszowi K., że nic się nie stało i razem odjechali z miejsca wypadku. Policję i pogotowie wezwali świadkowie. Na zachowanie sprawcy wypadku wpływ miało działanie Dawida K., który zacierał ślady przestępstwa”.

Tak łagodny wyrok oburzył obserwatorów procesu, w tym rodziny ofiar.

– Kiedy po wyroku wyraziłem swoje oburzenie, że taka niska kara ze śmierć, to sędzia zagroziła że mnie policjanci wyprowadzą z sali. Złożyłem apelację od wyroku – mówi Józef Kręciwilk, ojciec Tomasza.

Sąd Okręgowy w Częstochowie w październiku 2000 roku zmienił znacząco wyrok wobec kierowcy. Mariusz K. zostaje skazany na trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Jego kompanowi tylko podwyższono grzywnę!

O kryminalnym epizodzie w życiorysie Dawida K. nic nie wiedzieli organizatorzy jego kampanii wyborczej w wyborach Prezydenta Świętochłowic w 2010 r. Nie wiedzą do dzisiaj też zapewne wszyscy wyborcy, którzy na Dawida K. oddali swój głos. Naiwnie czekają na zrealizowanie wyborczych obietnic. Pojęcia o tym nie mieli politycy Platformy Obywatelskiej.

Przy okazji warto przeczytać pewien komentarz Tresarchiego pod wpisem na blogu Tomasza Szymborskiego na Salon24.pl:

Jego dalsze losy [Kostempskiego – przyp. aut.] zależą od kondycji śląskiej Platformy Obywatelskiej, a ta ostatnio nie jest najlepsza. Miarą niedoświadczenia i ślepoty politycznej Kostempskiego jest sposób w jaki szefuje GZM-owi; miast szukać miękkiego lądowania (np. w KZK GOP, niczym swojego czasu Kopel) i wyrabiać sobie dobre relacje z prezydentami innych miast, skłócił się ze wszystkimi i wszystkich zniechęcił swym szarogęsieniem się. Polityk bez przyszłości w sumie – gdyby dostał się do parlamentu to wraz ze swoim kolegą Godlewskim byliby szarą, anonimową maszynką do głosowania.

Zresztą, jak się z popularnym „Dejwidem” porozmawia oko w oko to niestety nie jest to porywające przeżycie intelektualne.

Nic dodać, nic ująć.

Kiedy „sprawa się rypła” w ubiegłym roku, na pomoc Dejwidowi pośpieszyła Małgorzata Himmel z Faktu.

Tytuł jest już wskazówką, że brukowiec podejdzie do tematu. „Prezydent Świętochłowic spowodował wypadek 17 lat temu!”. Dalej jest tylko weselej:

Dawid Kostempski otwarcie przyznaje, że był młody i głupi. – Gdy byłem w trzeciej klasie szkoły średniej, popełniłem błąd, który będzie ciążył na mnie do końca moich dni. Jednak na miejscu nie miałem świadomości, że to zdarzenie jest tak poważne. Gdybym wiedział, zachowałbym się zupełnie inaczej. To również osobista tragedia moja i rodziców – czytamy w oświadczeniu Kostempskiego
– Teraz przez służbę społeczeństwu chcę spłacić dług. Wierzę, że to nieumyślne zdarzenie sprzed 16 lat będzie przestrogą dla młodych ludzi. Ja wyciągnąłem z tego wnioski i teraz chcę przed podobnymi sytuacjami chronić swoje dzieci – stwierdza Kostempski. Brawo panie prezydencie.

Jesteśmy bardzo ciekawi, czy Kostempski przeprosił rodzinę zabitego oraz poszkodowanych?