Mediacja, czyli zabieg

Na miejscu Delfina, absolwenta „słynnego” Wydziału Prawa i Administracji US w Katowicach oddalibyśmy dyplom magistra prawa.

Dlaczego? Otóż robienie wydarzenia z „mediacji” z VIG w sprawie złożonego pozwu o zapłatę kilkunastu milionów złotych to kolejna ściema. Tyle w „temacie” Kaliny.

katorżnik2
fot. z FB Dawida Kostempskiego

Mediacje to normalna kolej rzeczy w procesach cywilnych. W sprawach cywilnych jest instytucją, która została wprowadzona do polskiego porządku prawnego w 2005 roku.  Cyrk pt. mediacja nie jest drogi. Kosztuje kilkaset złotych. Doskonale natomiast wyczuwamy, o co chodzi. Ano o to, żeby oddalić czarne chmury nad ekipą Delfina.

Zrobienie show pt. konferencja po kontroli NIK, to niewypał. Kontrolerzy potwierdzili to, co było od dawna wiadome.

Darmowa ściąga dla Delfina i jego wyznawców w sprawie mediacji:

1 stycznia 2016 r., weszły w życie nowe przepisy kodeksu postępowania cywilnego zmieniające zasady prowadzenia mediacji (ustawa z dnia 13 października 2015 r. o zmianie niektórych ustaw w związku ze wspieraniem polubownych metod rozwiązywania sporów). Celem nowelizacji jest rozszerzenie i upowszechnienie wykorzystywania mediacji w sprawach cywilnych, zwłaszcza pomiędzy przedsiębiorcami.

Skutkiem zmian ma być szersze i częstsze wykorzystywanie
mediacji, a co za tym idzie, skrócenie i usprawnienie procesów sądowych oraz obniżenia kosztów sporów, zarówno po stronie obywateli jak i państwa.

Zmiany w procedurze układają się w etapy w trakcie, których przekazywana jest wiedza na temat polubownych metod rozwiązywania sporów

Warto też pamiętać, że bezskuteczne jest powoływanie się w toku postępowania przed sądem lub sądem polubownym na propozycje ugodowe, propozycje wzajemnych ustępstw lub inne oświadczenia składane w postępowaniu mediacyjnym.

Powiedzmy to wprost – zgoda na mediacje to nic innego jako gest dobrej woli ze strony spółki VIG. I naprawdę nie oznacza, że stanie się cud, i Kalina przestanie śmierdzieć.

Nadal nie wiadomo, dlaczego kaucja, którą wykonawca prac w projekcie „pachnącej Kaliny” wpłacił (zgodnie z umową) na konto magistratu, nie znajdowała się na wydzielonym koncie? Dopiero komornik musiał ją zająć…

Ale wszyscy wiemy, o co chodzi. Ale tu nawet najdroższy dezodorant nie pomoże.

 

 

Kontrola NIK

Zakończyła się kontrola NIK w Świętochłowicach. Nie jest tak świetnie, jak życzyłby sobie tego Delfin i kumple z akwarium. Jest gorzej.

Kontrolerzy NIK zajmowali się badaniem „Realizacji projektu „Oczyszczenie i zabezpieczenie przed wtórną degradacją stawu Kalina oraz rewitalizacja terenu przyległego” przez Gminę Świętochłowice”. Lektura jest ciekawa.

Podczas podpisania umowy o dofinansowanie w marcu 2012 r. Kostempski perorował:

Zatruty fenolem i cuchnący staw Kalina, który przez lata był dla władz i mieszkańców ekologicznym wyrzutem sumienia, już wkrótce stanie się dumą i perełką okolicy.

Na spacer wokół Kaliny w 2012 r. namówił nawet ówczesną minister Elżbietę Bieńkowską, która przyłączyła się do chóru:

Ten, pierwszy w regionie i największy w kraju projekt rewitalizacji, będzie dowodem na to, że warto pokonywać bariery by wykorzystać unijne dotacje dla zmieniania otoczenia przyrodniczego i przywracania naturze zniszczonych przez człowieka terenów.

Na zdjęciu poniżej są jeszcze drzewa…

DK i EB

 

 

NIK nie miał zastrzeżeń, co do wyboru wykonawcy prac przy tej inwestycji, czyli spółki VIG.

Przetarg na realizację robót został ogłoszony 8 marca 2013 r. Wzięło w nim udział dwóch oferentów. Zamawiający wybrał ofertę konsorcjum Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Usługowo-Handlowe VIG11, które zaoferowało znacznie niższą cenę od oferty złożonej przez drugiego oferenta [Cena w ofercie PHU VIG – 26,3 mln zł, cena w ofercie drugiego oferenta 48,9 mln zł] .

W związku z powyższym Zamawiający w trakcie prowadzonego postępowania przetargowego, działając na podstawie art. 90 ust. 1 ustawy Pzp13 wezwał pismem z dnia 22 listopada 2013 r. Lidera konsorcjum Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Usługowo-Handlowe VIG Sp. z.o.o. do wyjaśnienia wysokości ceny ofertowej.

W odpowiedzi na wezwanie Zamawiającego Lider konsorcjum złożył w dniu 27 listopada 2013 r. wyjaśnienia w sprawie zaoferowanej ceny, które na wniosek Lidera konsorcjum zostały objęte tajemnicą przedsiębiorstwa.

Wobec udzielonych przez Lidera konsorcjum wyjaśnień Zamawiający dokonał wyboru oferty złożonej przez konsorcjum.

Od decyzji Zamawiającego odwołał się do Krajowej Izby Odwoławczej w Warszawie drugi oferent. KIO nie uwzględniła zarzutów zawartych w odwołaniu i wyrokiem z dnia 20 stycznia 2014 r. oddaliła odwołanie.

Dalej robi się coraz ciekawiej. Kontrola NIK udowodniła, że to gmina Świętochłowice przekazała wykonawcy dane, które zaniżały ilość osadów oraz skład chemiczny tego syfu.

Decyzje MAO i jego podwładnych doprowadziły jednak do tego, że rewitalizacja przy takich narzuconych założeniach technicznych była skazana na niepowodzenie. Naszym skromnym zdaniem było to zwyczajne marnowanie środków unijnych.

W dniu 14 marca 2014 r. Wykonawca [VIG] przekazał do wiadomości Zamawiającego wniosek skierowany do nadzoru autorskiego o zmianę technologii wykonania bariery fizycznej – zamiast ze ścianek szczelnych typu „Larsen” na ścianę szczelinową cementowo-bentonitową. Zamawiający, po uzyskaniu opinii nadzoru autorskiego i inwestorskiego nie wyraził zgody na zmianę technologii wykonania ścianek, co stanowiłoby istotną zmianę przedmiotu zamówienia określonego w SIWZ i postanowień zawartej umowy.

I dalej:

Kolejną zmianą technologii wykonania, zaproponowaną przez Wykonawcę [czyli VIG] była zmiana ilości i kodu osadów wydobywanych z dna stawu Kalina (pismo z dnia 19 marca 2014 r., skierowane do nadzoru inwestorskiego). Zamawiający po uzyskaniu opinii nadzoru inwestorskiego i autorskiego oraz po otrzymaniu stanowiska Instytucji Wdrażającej nie zgodził się na zmianę kodów
osadów dennych, zobowiązując Wykonawcę do realizacji zadania zgodnie z technologią przewidzianą w SIWZ.

Mówiąc wprost – VIG przeprowadził swoje badania „wody” i osadów stawu Kalina. Wykonawca zorientował się, że został wprowadzony w błąd, i w przypadku fiaska (czyli podczas przyjęcia wykonanych prac i zbadania np. stężenia fenoli etc.) nie dostanie ani złotówki. Czyli można postawić tezę, że gmina chciała, aby jakiś (sorry) frajer za friko wykonał roboty przy naszej turystycznej atrakcji.

Potwierdzają to nawet wyjaśnienia wiceprezydenta Karcza:

W złożonych wyjaśnieniach I Zastępca Prezydenta Świętochłowic podał, że Wykonawca zamiast rozpocząć realizację prac zgodnie z projektem od momentu przekazania placu budowy (10 lutego 2014 r.), czynności związane z realizacją zadania rozpoczął od kierowania do Gminy wniosków o zmianę w technologii wykonania najważniejszych elementów projektu w zakresie budowy: bariery fizycznej wraz z drenażem odcieków spływających z hałdy odpadów poprodukcyjnych, tymczasowej kwatery odwadniania osadów dennych wraz z systemem przelewów rurowych wód nadosadowych i drenażem odcieków, zmiany klasyfikacji w zakresie nadania kodu odpadu dla osadów dennych przewidzianych do wydobycia z dna stawu Kalina i ich odwodnienia w tymczasowej kwaterze odwadniania osadów. Wszystkie te działania ze strony Wykonawcy miały, zdaniem
składającego wyjaśnienia, wpływ na zaistnienie opóźnień w realizacji harmonogramu rzeczowo-finansowego.

O co chodzi z tymi kodami? Otóż uzyskanie akceptacji dla zmiany kodu osadów dennych pozwoliłoby na unieszkodliwianie osadów w cementowniach, bez konieczności transportowania ich do zakładu jednego z członków konsorcjum VIG w Gdańsku. Byłoby taniej.

Przypominamy, że ten toksyczny materiał był wożony przez całą Polskę. Nasz „ekolog” z Katowickiej chciał się podzielić „złotem z Kaliny” z mieszkańcami z innych regionów.

Ciąg dalszy ekologicznej inwestycji public relations skończył się tak, jak skończyć musiał:

W związku z niepodejmowaniem przez Wykonawcę prac związanych z budową bariery fizycznej wokół hałdy, tymczasowej kwatery odwadniania osadów oraz wywozu osadów wydobytych z brzegu stawu Kalina, w dniu 2 lipca 2014 r. Zamawiający wezwał Lidera konsorcjum firm do realizacji zadania zgodnie z zatwierdzonym projektem budowlano-wykonawczym oraz umową i załączonym do niej harmonogramem rzeczowo-finansowym pod rygorem odstąpienia od umowy.

Pomimo wezwania, Wykonawca nie przystąpił do dalszej realizacji inwestycji zgodnie z umową, lecz w dniach 5 i 8 września 2014 r. złożył oświadczenie o odstąpieniu od umowy. W odpowiedzi Zamawiający w dniu 22 września 2014 r. złożył oświadczenie o częściowym odstąpieniu od umowy wraz z wezwaniem
do zwrotu świadczeń wzajemnych i do zapłaty kar umownych.

Na koniec pytanie: członkiem jakiej partii jest Dawid Kostempski? No, i gdzie te jesiotry?

 

Komornik w magistracie

Kilka dni temu do drzwi świętochłowickiego Delfinarium zapukał komornik z Krakowa.

Zapukał i zajął 1 mln złotych na rachunkach bankowych na podstawie nakazu zapłaty wystawionego przez sąd w Częstochowie. Wniosek do sądu złożyła spółka VIG, niefortunny, wyrolowany wykonawca rewitalizacji Stawu Kalina.

katorżnik1

Kostempski powinien wiedzieć, że to dopiero początek fali nieprzyjemności.

Ciekawe, czy urzędnicy magistratu dostaną swoje pensje w terminie?

VIG zagrał sprytnie, bo wniosek o wydanie nakazu zapłaty złożył w okręgu, który nie ma żadnych świętochłowicko-katowickich sentymentów.

Podobnie, jak krakowski komornik. Nawiasem mówiąc tenże nie znalazł na kontach żadnego śladu kaucji gwarancyjnej, którą złożyła spółka VIG podczas przetargu na rewitalizację Stawu Kalina.

Oj, coś tu śmierdzi…

Kostempski nie pojawił się w sądzie

Dawid Kostempski nie przyszedł w środę na rozprawę w swoim procesie karnym z oskarżenia prywatnego. Następna starcie Kostempski – VIG planowane jest na 29 października, czyli już po wyborach do parlamentu. Czy Kostempskiemu uda się czmychnąć i skryć za immunitetem? 

dk wokanda

Tym razem to nie Kostempski oskarża, ale jest oskarżonym. Powoli powinien przyzwyczajać się do zajmowania miejsca na ławie oskarżonych.

IMG_0996

Oskarżycielem prywatnym jest VIG Sp. z o.o., która zarzuca Kostempskiemu popełnienie przestępstwa z artykułu 212 § 2 kodeksu karnego.

Art. 212. § 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

To nawiasem mówiąc ulubiony paragraf, z którego Kostempski oskarża dziennikarzy, blogerów i innych niewygodnych. Cóż, kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Taka sytuacja.

Jak widać, Kostempskiego reprezentuje w tym procesie mecenas Mariusz Orliński z Kancelarii Ślązak, Zapiór i Wspólnicy. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że ta kancelaria zajmuje się m.in. sporem pomiędzy miastem a spółką VIG w sprawie tzw. rewitalizacji stawu Kalina.

Kostempski występuje na ławie oskarżonych jako osoba prywatna, a nie prezydent miasta, to on powinien ponieść koszty swego obrońcy. I tak zapewne jest, bo nie wyobrażamy sobie, aby osoba o takiej pozycji społecznej wykorzystywała pełnione stanowisko do uzyskiwania prywatnych korzyści.

A przy okazji – czyżby Kancelaria Głąb and Płaza już nie chciała mieć nic wspólnego z sądowymi potyczkami Kostemskiego i jego małżonki?

W Świętochłowicach coraz głośniej o tajemniczych spotkaniach Dawida Kostempskiego z politykami PiS oraz Ruchu Kukiza. Cel tych desperackich i histerycznych ruchów jest naturalnie jeden.

Chodzi przede wszystkim o uniknięcie planowanego na po wakacjach referendum o odwołanie tego pana ze stanowiska prezydenta miasta wraz z wszystkimi radnymi. Jak sprzątać, to sprzątać!

Kostempski jest sprytny, i wie że musi mieć też drugie wyjście. Tak na wszelki wypadek.

Otóż umizgi Delfina Platformy Obywatelskiej i onegdaj pupila Jerzego Buzka do PiS oraz „Kukizowców” mają spowodować, że albo Kostempski znajdzie się na liście wyborczej jednego z tych ugrupowań (raczej PiS), albo jego podchody mają zmusić zdeterminowaną i walczącą o przeżycie PO do zaproponowania dobrego miejsca na jej listach w wyborach do Sejmu.

Tak czy owak Kostempski desperacko walczy o mandat poselski, bo tylko immunitet ochroni go przed prokuratorskimi zarzutami, które usłyszeć może jesienią. Najpóźniej jesienią.

A przy okazji gratulujemy Fabianowi Niemyjskiemu wygranego procesu z Kostempskim. Można powiedzieć, że piętrowa intryga się nie udała.

Miękki Dawid, czyli śladem Mosia

Dawid Kostempski powtarza zagrania swego poprzednika w gabinecie prezydenta miasta, oskarżonego obecnie o korupcję. Eugeniusz Moś także walczył z krytyką i wzywał mieszkańców do składania donosów. Jednak nie donosił do prokuratury.

Znaleźliśmy w Internecie bardzo ciekawy materiał z 2009 roku, zamieszczony na stronie TVS.

Prezydent Świętochłowic na stronie internetowej wzywa mieszkańców do składania donosów. – Jeżeli będziecie słyszeć jakieś plotki, oczerniania mojej osoby, to proszę was, zwróćcie się do mnie, poinformujcie mnie o tym, bo ja chcę zastosować kroki prawne – wzywa na materiale filmowym zamieszczonym na stronie urzędu prezydent Moś. I tym sposobem po pracownikach urzędu przyszła kolej na mieszkańców Świętochłowic.

MOsZachowanie Mosia (dla tych, którzy nie pamiętają, to zamieszczamy powyżej jego zdjęcie w pełnej krasie) sprzed lat przypomina nam obecny rewolucyjny szał Dawida Kostempskiego w donoszeniu do prokuratury na internautów.

Cieńką ma skórę ten nasz sołtys. Wczoraj o jednej takiej sprawie pisaliśmy.

Rozumiemy, że wójt (sołtys, prezydent) Świętochłowic musi odreagować kompromitację z unieważnieniem drugiego przetargu na rewitalizację stawu Kalina, ale…

Zamiast 50 mln złotych na inwestycję, będą miliony złotych do zapłacenia. Kto zapłaci? Jak w tym dowcipie: Pan zapłaci i pani… bo kasa pójdzie oczywiście z budżetu miasta. Patrzenie władzy na ręce przynosi efekt.

I na koniec niedyskretne pytania:

Dlaczego nieprawidłowości, o których piszą urzędnicy magistratu wyszły na jaw dopiero teraz?

Dlaczego nie sprawdzono wiarygodności kontrahentów?

No i najciekawsze: Kto i kiedy zgłosi sprawę do prokuratury (byle nie tej z Chorzowa)? Na początek dla „pierwszego zastępcy prezydenta” (w drodze po zarzuty zapewne) Karcza i pani naczelnik widzimy co najmniej podejrzenie niedopełnienia obowiązków. Jakie będą dodatkowe – życie pokaże.

Pogrąża ich nawet komunikat na oficjalnej stronie Urzędu Miasta. Tak trzeba bowiem interpretować informację i durne tłumaczenie fiaska przetargu:

Komisja przetargowa, która analizowała dokumenty, dopatrzyła się błędów uniemożliwiających dalsze postępowanie przetargowe. Wśród nich były – niewłaściwie przygotowany harmonogram, referencje nieodpowiadające wymogom stawianym przez gminę i brak wystarczającego doświadczenia w zakresie rewitalizacji stawów i utylizacji odpadów.

Podajemy śledczym tropy:

  • Czym zajmowała się komisja przetargowa podczas nieoficjalnych spotkań z uczestnikami?
  • Dlaczego nagle jedna z firm zwycięskiego (do pewnego momentu)  konsorcjum, która do tej pory wygrywała niemal wszystkie przetargi w Świętochłowicach jest niedobra?
  • Gdzie jest milion złotych wpłaconego wadium przez firmę VIG, które gdzieś się rozmyło na rachunkach bankowych magistratu wraz z odsetkami?

Kostempski w oparach

Jesteśmy jasnowidzami. Mityczne „mediacje” z wykonawcą rewitalizacji Stawu Kalina nie wypaliły. Kostempski dusi się w oparach.

Skąd to wiemy? Z doświadczenia życiowego i obserwacji „przypadku Delfina”. Gdyby panowie z firmy VIG chociaż mrugnęli podczas nudnego zebrania w magistracie, to Delfin i jego kolesie zrobiliby zaraz taką triumfalną akcję z gatunku public relations, że kampania Obamy to małe miki. Myszka Miki.

VIG zdeponował na rachunku bankowym magistratu 1 mln złotych gwarancji, i teoretycznie powinien tę kasę móc odebrać. I co? Jak myślicie?

Mediacje

Z zasady mediacje powinny prowadzić do zawarcia porozumienia. Ale nie w Świętochłowicach i nie z obecnymi władzami miasta, szczególnie w sprawie Stawu Kalina.

W czwartek kolejna tura mediacji w sprawie Kaliny. Po jednej stronie stołu znowu zasiądzie Dawid Kostempski i jego команда a po drugiej – przedstawiciele spółki VIG, lidera  konsorcjum, które wygrało przetarg na rewitalizację Stawu Kalina. „Znowu”, bo to druga tura mediacji, po przerwaniu prac przy rekultywacji Stawu Kalina kilka tygodni temu.

kalina

Nowością jest żądanie miasta, aby przebieg rozmów objąć całkowitą tajemnicą. To właściwie  nie powinno nikogo w Świętochłowicach dziwić, bo widocznie Delfin ma jednak coś do ukrycia. Ot, chociażby wyniki badań stężenia fenoli w Kalinie.

Swego czasu Zdzisław Seweryn prezes zarządu spółki VIG mówił:

– Stwierdziliśmy, że stężenie fenoli wahało się od 220 do 1700 mg/l. Było to znacznie więcej, niż wynikało z danych przekazanych nam przez Urząd Miasta przed przetargiem

 

Dalej mieszkańcy Świętochłowic nic nie wiedzą o wynikach badań zleconych przez władze miasta w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Utajniono, zapewne ze wstydu. Podobni teraz urzędnicy wraz z Kostempskim chcą utajnić mediacje.

Nasze źródła w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego wyjawiły, że:

  • Urząd Miasta nie przekazał do badań żadnych próbek „wody” ze Stawu Kalina;
  • Badano TYLKO przekazaną przez magistrat w Świętochłowicach dokumentację analiz cieczy i osadów z Kaliny przeprowadzonych wcześniej przez inną firmę;
  • Opinia IMPiZŚ z tego powodu może być obarczona błędem;

Ekspertyza była przeprowadzona zza biurka, bez pofatygowania się nad Staw Kalina, bo takie było zlecenie;

Mediacje w oparach Kaliny

We wtorek,  21 października, ma się odbyć spotkanie władz miasta, czyli Kostempskiego i jego ekipy z przedstawicielami spółki VIG. Będą to podobno mediacje w sprawie Stawu Kalina, a tak naprawdę „pic na wodę – fotomontaż”. 

Niedawno tak opisywaliśmy planowany rozwój sytuacji, czyli te tzw. mediacje:

Załóżmy, że zdarzy się „cud nad Kaliną”, i z magistratu pójdzie sygnał do VIG, że „będziemy się dogadywać”. Naiwniacy z Dąbrowy Górniczej chwycą, w ich mniemaniu, linę ratunkową i zasiądą do tzw. negocjacji. „Tak zwanych”, bo szkopuł w tym, że Kostempski natychmiast wykorzysta ten spadek formy duszonych przedsiębiorców, i odtrąbi przedwyborczy sukces, ku irytacji konkurentów w wyborach.

Jednak „dobra wola i mediacje” wcale nie oznaczają pomyślnego dla VIG finału… Przed wyborami samorządowymi temat będzie wekslowany „na powyborach”. Szczęśliwy Delfin w zamian za oddalenie „topienia w Kalinie”, obieca wszystko, a nawet więcej.

Nawet gdyby Kostempski wygrał wybory, i ku zagładzie naszego miasta zostałby ponownie wybrany prezydentem (wtedy uwierzymy, że ebola dotarła do miasta), to VIG nie zobaczy swoich pieniędzy.

Kostempski bowiem nigdy nie zgodzi się na zmianę technologii rewitalizacji stawu Kalina, bo oznaczałoby to przyznanie się do porażki, do wprowadzenia w błąd startujących w przetargu oraz do działania na szkodę miasta, i co najmniej przekroczenia uprawnień. 

Jak wiadomo bez zmiany technologii oczyszczenia Kaliny nie będzie mowy o uzyskaniu mitycznego „efektu ekologicznego”. A bez niego w Kalinie nie tylko nie będzie tłustych jesiotrów, ale VIG nie dostanie ani złotówki za wykonane prace, i być może zostanie obciążony karami umownymi! Mamy nadzieję, że prezes spółki Zdzisław Seweryn i jego współpracownicy zrozumieli przesłanie tegoż wpisu oraz czyhające nań zagrożenia.

Dzisiaj, dzięki naszym „wiewiórkom” z Katowickiej jesteśmy już mądrzejsi. Przewidujemy taki rozwój wydarzeń wokół Kaliny:

Dochodzi do spotkania Kostempskiego i jego ekipy z drużyną VIG, która zepsuła cały PR wyborczy Dejwida, czyli ujawniła prawdę o pracach na Kalinie. VIG ma niezapłacone kilka milionów złotych za wykonane prace przy rewitalizacji. Urząd Miasta tych pieniędzy zapewne nie ma, bo zostały wydane na zasypanie innej dziury w budżecie.

Kostempskiemu zależy jak zwykle na „piarze”, i wie że musi rozbroić tykającą bombę pod tytułem „śmierdząca Kalina”, przez którą przegra wybory. Strony zarzucają się argumentami, by w końcu stwierdzić, że ostateczne decyzje zostaną podjęte „po wyborach”.

Rzecznik Maciejczyk po „mediacjach” dmie w fanfary przy wtórze „dziennikarzy”. Mieszkańcy z ulgą zachłystują się „ostatni raz”  oparami fenolu. Bomba rozbrojona, Kalina pachnie perfumami Chanel No 5, ulubionymi przez Barbie.

Po wygranych wyborach prezydent K. przedstawia wyniki nieznanych do tej pory analiz stawu Kalina. Okazuje się, że metody spółki VIG są złe. Wyrzuca firmę. Zatroskany stanem zdrowia mieszkańców Delfin podejmuje dramatyczną decyzję.

„Postanowiłem ze względu na niebezpieczeństwo dla Waszego życia i zdrowia, kochani w trybie bezprzetargowym przekazać doprowadzenie do końca prac rewitalizacji naszej ekologicznej perełki innej firmie, która zrobi to, co nie udało się konsorcjum z VIG na czele. Przez ich opieszałość roboty będą kosztować 70 mln złotych, ale mam zapewnienie kolegów ministrów, że dostaniemy te pieniądze.”

Niemożliwe? Przekonamy się wkrótce.

Naiwniacy

Do ubiegłej soboty przedstawiciele spółki VIG mieli nadzieję (czytaj – łudzili się), że prezydent Świętochłowic zareaguje na propozycję mediacji w sprawie przerwanych robót przy rekultywacji Stawu Kalina. Jak można się domyśleć, nic takiego nie nastąpiło, nie zagrzmiało i niebo nie rozstąpiło się. Totalna olewka.

Nawet podobno wizyta przedstawiciela agencji public relations, zatrudnionej przez VIG u rzecznika prasowego magistratu nie spowodowała poważnego potraktowania ani spółki, ani propozycji mediacji. Zero. Null. Chociaż nie – był efekt.

Na portaliku „Naszemiasto” w ubiegły piątek pojawił się „wywiad”  autorstwa niejakiej Soni Cichoń. Dzielna reporterka rozmawiała z wice Kostempskim, czyli Bartoszem Karczem. Wicek mamrotał coś o Stawie Kalina. Wywiad nas rozbawił do łez, podobnie jak zdjęcie.

Panna Cichoń powinna dostać medal za to, że swoim nazwiskiem firmowała taką chałę. Już po pierwszym akapicie zrobiło nam się niedobrze, jak po zachłyśnięciu się oparami fenoli.

Sonia Cichoń: Jak wygląda sytuacja z Kaliną kilkanaście dni po wybuchu afery?
Bartosz Karcz: Afera to za dużo powiedziane, bo podobne sytuacje z odstąpieniem od umowy zdarzają się w wielu miastach w Polsce, przykładem jest choćby stadion w Zabrzu. Jest to normalna okoliczność w procesie budowlanym. Najważniejsze, że po wizycie prezydenta miasta w Ministerstwie Środowiska i Ministerstwie Rozwoju Regionalnego mamy pół roku więcej na realizację projektu. Możemy złożyć wniosek o wydłużenie terminu o kolejne sześć miesięcy. W ciągu dwóch najbliższych miesięcy ogłosimy nowy przetarg, aktualnie jeszcze raz dokładnie sprawdzamy całą dokumentację projektową.

Musimy nabrać sił, aby poddać analizie bełkot  Karcza. Już nam tego gościa żal. Podobnie jak nam żal ekipy z VIG Sp. z o.o. Nie dość, że na razie są w plecy kilkanaście milionów złotych, to szanse na „ułożenie się” z drużyną Kostempskiego są znikome.

Załóżmy, że zdarzy się „cud nad Kaliną”, i z magistratu pójdzie sygnał do VIG, że „będziemy się dogadywać”. Naiwniacy z Dąbrowy Górniczej chwycą, w ich mniemaniu, linę ratunkową i zasiądą do tzw. negocjacji. „Tak zwanych”, bo szkopuł w tym, że Kostempski natychmiast wykorzysta ten spadek formy duszonych przedsiębiorców, i odtrąbi przedwyborczy sukces, ku irytacji konkurentów w wyborach.

Jednak „dobra wola i mediacje” wcale nie oznaczają pomyślnego dla VIG finału… Przed wyborami samorządowymi temat będzie wekslowany „na powyborach”. Szczęśliwy Delfin w zamian za oddalenie „topienia w Kalinie”, obieca wszystko, a nawet więcej.

Nawet gdyby Kostempski wygrał wybory, i ku zagładzie naszego miasta zostałby ponownie wybrany prezydentem (wtedy uwierzymy, że ebola dotarła do miasta), to VIG nie zobaczy swoich pieniędzy.

Kostempski bowiem nigdy nie zgodzi się na zmianę technologii rewitalizacji stawu Kalina, bo oznaczałoby to przyznanie się do porażki, do wprowadzenia w błąd startujących w przetargu oraz do działania na szkodę miasta, i co najmniej przekroczenia uprawnień.

Jak wiadomo bez zmiany technologii oczyszczenia Kaliny nie będzie mowy o uzyskaniu mitycznego „efektu ekologicznego”. A bez niego w Kalinie nie tylko nie będzie tłustych jesiotrów, ale VIG nie dostanie ani złotówki za wykonane prace, i być może zostanie obciążony karami umownymi! Mamy nadzieję, że prezes spółki Zdzisław Seweryn i jego współpracownicy zrozumieli przesłanie tegoż wpisu oraz czyhające nań zagrożenia.

Kulturalni panowie powinni wiedzieć, że są osoby z którymi nie siada się do stołu. O takich osobnikach mówi się, używając określeń z Kodeksu Boziewicza, iż są pozbawieni zdolności honorowej.

Art. 8. Wykluczonymi ze społeczności ludzi honorowych są osoby, które dopuściły się pewnego ściśle kodeksem honorowym określonego czynu; a więc indywidua następujące:

1. osoby karane przez sąd państwowy za przestępstwo pochodzące z chciwości zysku lub inne, mogące danego osobnika poniżyć w opinii ogółu;

2. denuncjant i zdrajca;

3. tchórz w pojedynku lub na polu bitwy;

4. homoseksualista;

5. dezerter z armii polskiej;

6. nieżądający satysfakcji za ciężką zniewagę, wyrządzoną przez człowieka honorowego;

7. przekraczający zasady honorowe w czasie pojedynku lub pertraktacji honorowych;

8. odwołujący obrazę na miejscu starcia przed pierwszym złożeniem względnie pierwszą wymianą strzałów;

9. przyjmujący utrzymanie od kobiet nie będących jego najbliższymi krewnymi;

10. kompromitujący cześć kobiet niedyskrecją;

11. notorycznie łamiący słowo honoru;

12.zeznający fałsz przed sądem honorowym;

13. gospodarz łamiący prawa gościnności przez obrażanie gości we własnym mieszkaniu;

14. ten, kto nie broni czci kobiet pod jego opieką pozostających;

15. piszący anonimy;

16. oszczerca;

17. notoryczny alkoholik, o ile w stanie nietrzeźwym popełnia czyny poniżające go w opinii społecznej;

18. ten, kto nie płaci w terminie honorowych długów;

19. fałszywy gracz w hazardzie;

20. lichwiarz i paskarz;

21. paszkwilant i członek redakcji pisma paszkwilowego;

22. rozszerzający paszkwile;

23. szantażysta,

24. przywłaszczający sobie nieprawnie tytuły, godności lub odznaczenia;

25. obcujący ustawicznie z ludźmi notorycznie niehonorowymi;

26. podstępnie napadający (z tyłu, z ukrycia itp.);

27. sekundant, który naraził na szwank honor swego klienta;

28. stawiający zarzuty przeciw honorowi osoby drugiej i uchylający się od ich podtrzymania przed sądem honorowym.

Pozostaje zatem wybrać: szable czy pistolety?