Jakie muzeum – taka rada. W tym roku Marka Palkę w Radzie Muzeum Powstań Śląskich zastąpi mistrz intelektu i fan historii Kielecczyzny – Rafał Łataś.
Na FB jednego z naszych „ulubieńców”, czyli Rafała Łatasia pojawiła się skromna, ale jakże wymowna informacja (pisownia oryginalna):
Dzisiaj Pan Prezydent Dawid Kostempski powołał mnie w skład Rady Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach. To dla mnie ogromne wyróżnienie i wielki zaszczyt zasiadać w Radzie instytucji, która pokazuje ten jakże trudny kawałek historii Śląska, a jednocześnie jest prężnym organizatorem imprez historycznych i kulturalnych w mieście.
fot. z publicznego profilu Rafała Łatasia (to ten z prawej) na FB
Faktycznie, rzadko się zdarza, aby w takich organach instytucji muzealnych (jeżeli potraktujemy naturalnie to „Muzeum im. Dawida Kostempskiego” poważnie) zasiadały osoby z – delikatnie mówiąc – niezbyt wysokim wykształceniem. Jak Łataś.
Można powiedzieć, że ta nominacja daje powód do stwierdzenia, że „jakie muzeum – taka rada”.
No, chyba, że zdarzył się edukacyjny cud, i pan Łataś ukończył jakieś studia? Jeżeli nie, to proponujemy temat pracy magisterskiej:
„Wpływ zanieczyszczenia środowiska i toksycznej emisji Stawu Kalina na frekwencję w placówce muzealnej w Świętochłowicach”.
No i czy zasiadanie w tak poważnym organie wiąże się z jakimiś gratyfikacjami finansowymi?
W ubiegłym roku w skład Rady Muzeum Powstań Śląskich wchodzili fachowcy: Jarosław Bełdowski, prof. Ryszard Kaczmarek, Marian Piegza, Roman Wojno, ks. Henryk Olszar oraz Stanisław Korman i Marek Palka (zabawne, nieprawdaż?).
Były dyrektor Qumak SA, notowanej na giełdzie spółki informatycznej przyznał katowickim śledczym, że firma zdobywała kontrakty za łapówki. Przetargi ustawiano w instytucjach samorządowych, a nawet państwowych uczelniach.
Firma Qumak z Warszawy była liderem konsorcjum, które przygotowało projekt i zrealizowało ekspozycję stałą w Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach.
O całej sprawie donosi dzisiaj katowicki dodatek „Gazety Wyborczej”. Według jej relacji CBA i Prokuratura Apelacyjna w Katowicach prowadzą ciekawe śledztwo:
Jarosław Ś., dyrektor handlowy filii Qumak w Bielsku-Białej, zeznał śledczym, iż w latach 2008-2012, składając oferty, „wielokrotnie wchodził w porozumienie z osobami pełniącymi funkcje publiczne, a odpowiedzialnymi za przygotowanie i przeprowadzenie postępowań przetargowych”. Efekt tego był taki, że członkowie komisji przetargowych w zamian za łapówki wybierali oferty firmy Qumak. Ś. korumpował ich laptopami, aparatami fotograficznymi, nawigacjami samochodowymi, częściami komputerowymi lub pieniędzmi.
W ramach podpisanej umowy warszawska spółka w konsorcjum z Aduma S.A. oraz firmą Marcin Pietuch Fabryka Dekoracji, będzie odpowiadać za opracowanie merytoryczne wszystkich treści prezentowanych na ekspozycji, projekt wykonawczy oraz produkcję filmów i aplikacji. Ponadto zajmie się dostawą i montażem sprzętu. Koniec realizacji kontaktu przewidziany jest na wrzesień 2014 roku.
Aduma S.A. jest w upadłości likwidacyjnej. Ekspozycja Muzeum Powstań Śląskich kosztowała 4 mln 335 tys. zł, z czego część stanowią środki pozyskane przez miasto z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Sporo. Ale to publiczne pieniądze, więc nie trzeba oszczędzać.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że wkrótce CBA zainteresuje się ową „multimedialną ekspozycją”, i ktoś może mieć zepsute święta. Oby. Na dodatek śledczy mają jeszcze „asa w rękawie”, czyli zeznania osoby zaangażowanej w korupcyjny proceder.
Śledztwo się rozkręca. Naszym zdaniem powody do obaw ma jeszcze kilka osób nie tylko w Świętochłowicach. Najbardziej, te które się nie podzieliły ze swymi szefami „wziątkami”, jak każe staropolski obyczaj. Słyszeliśmy plotki, w które naturalnie nie wierzymy, że ten miły obyczaj jest praktykowany w pewnym budynku przy ulicy Katowickiej.
Ale to złe języki…
W piątek prezydent RP Bronisław Komorowski był z gospodarską wizyta w Świętochłowicach. Naciski Jerzego Buzka zrobiły swoje, prezydent się ugiął i odwiedził Muzeum Powstań Śląskich im. Dawida Kostempskiego. Przeleciał jak wicher przez sale wystawowe, wyraźnie dystansując się od Delfina, który gdyby mógł, to ciągnąłby ten tramwaj, który tak panu Komorowskiemu się spodobał.
Muzeum Powstań Śląskich im. Dawida Kostempskiego dostaje zadyszki. Odwiedzili je już wszyscy pracownicy magistratu, dziatwa szkolna i przedszkolna. Jedynie wychowawczynie w żłobkach odmówiły organizowania wycieczek dla swoich podopiecznych, za co wkrótce na te grupę zawodową spadną srogie represje.
Od tygodni trwały dyplomatyczne naciski na Kancelarię Prezydenta RP przez lobby świętochowicko-platformerskie, aby Bronisław Komorowski znalazł na mapie nasze miasto, i zdecydował się na odwiedziny.
Zapewne Prezydent RP nie został poinformowany o tym, ile kosztował ten pomnik Delfina i ile trzeba rocznie do tego „muzeum” dokładać z miejskiej kasy.
www.prezydent.pl
Czasy są takie, że należy dokładnie czytać depesze PAP. Rzuciliśmy okiem na jedną z nich, po tym „spotkaniu na szczycie”. Jest charakterystyczna, bo ani razu nie pada w niej nazwisko Kostempskiego:
Polskość na Śląsku, która na tej ziemi była wyborem często dramatycznym, ma szczególne znaczenie – powiedział prezydent Bronisław Komorowski podczas piątkowej wizyty w Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach.
Przekonywał, że przy wszelkich różnicach polskość powinna stanowić wspólny mianownik.
Prezydent odwiedził muzeum w rocznicę plebiscytu z 1921 r., po którym wybuchło trzecie powstanie śląskie. Bronisław Komorowski ocenił, że ekspozycja stanowi „ciekawe, niezwykłe i ważne dzieło”, zachęcał do odwiedzin tego miejsca.
– Serdecznie dziękuję za stworzenie takiej możliwości i jestem przekonany, że muzeum będzie w sposób mądry i jednocześnie ciekawy opowiadało nie tylko Ślązakom historię Śląska i historię zmagań o polski Śląsk w ramach trzech powstań śląskich, ale że będzie również ciekawą opowieścią, adresowaną dla przybyszów także z innych części kraju – powiedział.
– Bo przecież dzisiaj doskonale to czujemy, że w obliczu wielkiego wyzwania, jakim jest integracja europejska, my także mamy wiele do zrobienia u siebie, w środku, jeśli chodzi o budowanie szacunku, zainteresowania także odrębnymi, odmiennymi często ścieżkami historii, którymi szły poszczególne regiony dzisiejszej Polski – dodał prezydent.
– Historia zmagań Śląska, aby być w związkach z Macierzą, z Polską, warta jest zawsze uwagi i zainteresowania, a dzisiaj nabiera szczególnego znaczenia ze względu na nowe okoliczności, nowe możliwości, jakie wiążą się z odkrywaniem tego, że właśnie przy wszelkich różnicach można, należy, trzeba po prostu znajdować ten wspólny mianownik, który się nazywa polskość – wskazał.
Podkreślił, że polskość na Śląsku – tak jak w każdym innym miejscu, gdzie trzeba było dokonywać wyboru – „gdzie polskość nie była wyborem automatycznym, tylko często dramatycznym, ma szczególną wagę, ma szczególne znaczenie”.
– Zawsze to czułem, jako człowiek też związany rodzinnie z kresami. Myślę, że tam, gdzie się wybiera polskość, gdzie się za nią płaci wysoką cenę, to ta polskość jest nie tylko godna najwyższego szacunku, ale również warta jest rozpamiętywania z punktu widzenia ważności tych wszystkich zachowań, które tworzą i dzisiejszą polskość naszej współczesnej ojczyzny – podkreślił.
Muzeum Powstań Śląskich zostało otwarte w październiku 2014 r. Powstało w gruntownie wyremontowanym neogotyckim budynku, zbudowanym w 1907 r. według projektu wybitnych architektów Emila i Georga Zillmannów. (PAP)
Nic dziwnego, że dziennikarka Sonia Cichoń musiała te zaniedbanie, rażące zaniedbanie rządowej agencji informacyjnej nadrobić z nawiązką w tzw. Dzienniku Zachodnim (nie linkujemy, bo ten panegiryk można sobie darować).
Redakcja PAP może spodziewać się wkrótce ostrego żądania zamieszczenia sprostowania. Tym bardziej, że rzecznik prasowy UM w Świętochłowicach, Krzysztof Maciejczyk zmienia pracę, a nowy zechce się wykazać.
I szykują się zmiany wśród ekipy prawników obsługujących magistrat. Taka sytuacja.
Dejwid K. usiłuje wszystkim wmówić, że jest miłośnikiem Powstań Śląskich oraz powstańców. Udało mu się tak zbajerować mieszkańców Świętochłowic podczas kampanii wyborczej cztery lata temu, że wszyscy gładko przełknęli pomysł wybudowania muzeum.
No to mamy „Muzeum Powstań Śląskich i Dawida Kostempskiego”. Pomysł za około 14 mln złotych zgrabnie Delfinowi podsunął twórca nieistniejącego już, Muzeum Hansa Klossa w Katowicach. Kosztowna zabawka. Tylko po co, skoro kilka kilometrów dalej, w Katowicach, powstaje nowoczesne Muzeum Śląskie.
Nadworna kronikarka „Prezydenta jeszcze przez miesiąc”, niejaka Sonia Cichoń tak się podnieca wyborczą inwestycją:
To muzeum inne niż wszystkie na Śląsku. Porównać można je jedynie do Muzeum Powstania Warszawskiego, bowiem także stawia na historię opowiedzianą w nowoczesny sposób z wykorzystaniem multimediów, m.in. filmów i infokiosków. Mowa o Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach, które jutro o godz. 11 otworzy swoje podwoje dla zwiedzających.
Ten fragment artykułu pani „redaktor” Dziennika Zachodniego świadczy o tym, że nigdy nie przestąpiła progu warszawskiego muzeum. Wstyd.
Kiedy radna Krystyna Apel na jednej z sesji Rady Miasta pytała się, dlaczego groby powstańców śląskich na cmentarzu są zaniedbane, w Kostempskim zagotowała się krew.
Na cmentarz ruszyły zagony czyścicieli, i zaczęły doprowadzać do porządku zaniedbane przez lata mogiły. Dzisiaj Dejwid poleciał z wiązankami kwiatów na te groby. Miał jednak pecha. Wiązanek wziął 10 (bo oszczędny), a grobów jest prawie dwa razy więcej. Jak widać na zdjęciu.
Czy prezydent Dawid Kostempski dzieli powstańców śląskich na „lepszych” i „gorszych”? Ciekawe, jakie stosował kryteria?
Mamy nadzieję, że po przegranych wyborach Dawid Kostempski nie dostanie roboty nawet jako portier w Muzeum Powstań Śląskich.