Jaki prezydent, taki zegarek

Prezydent Kostempski twierdzi, że jego elegancka Omega, którą nosi, to chińska podróbka i należy do jego tatusia.

O zegarku Kostempskiego, którego nie zobaczyliśmy w jego deklaracji majątkowej, pisaliśmy sporo. Nawet brukowiec podchwycił ten temat. Nas najbardziej rozbawiło tłumaczenie Dawida Kostempskiego, że ten zegarek pożycza od Mariana Kostempskiego (swego tatusia). Jak dziecko z przedszkola.

Szwajcarski zegarek Kostempskiego to chińska podróbka

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W kolejnym artykule z serii „zegarkowa saga”, albo „baśni tysiąca i jednego zegarka”  Dawid Kostempski idzie dalej va banque. Wyznaje, iż:

Nosi chińską podróbkę szwajcarskiego zegarka. Przyznał to sam, tłumacząc, dlaczego nie zanotował jego istnienia w oświadczeniu majątkowym. – Poza tym zegarek jest własnością mojego ojca. Ale nie jest oryginalny.

Tłumaczenie debilne. Już słyszymy ryk śmiechu na karczmach piwnych z okazji Barbórki, jak kumple Mariana Kostempskiego z „węglówki” komentują, iż ten menago (były prezes m.in. Kopexu) zadaje szyku chińską podróbką szwajcarskiego czasomierza, za kilkadziesiąt dolarów, którą na dodatek pożycza synalkowi. Chyba roześlemy wśród „węglowych baronów ten artykuł Faktu wraz z naszym komentarzem. Niech żyje nam górniczy stan!

Kpiny kumpli za obciach to jedno. Odporność na kpiny jest w przypadku Dawida K. proporcjonalna do stanowiska aktualnie zajmowanego.

Jeśli jednak okaże się, że kupił on zegarek poza granicami Unii Europejskiej i wprowadził go w europejski obszar celny, to może mu grozić kara od grzywny do pozbawienia wolności. Kara grzywny może wynieść nawet ponad 1 mln złotych. Czego panu prezydentowi życzymy.

Natomiast sprowadzenie podróbki naruszającej prawo własności przemysłowej grozi karą pozbawienia wolności do dwóch lat. Nie docenią kumple, to może przynajmniej prokurator (byle nie z Chorzowa) wysoko oceni gust prezydenta Świętochłowic? Tego z kolei sobie życzymy.

Nie rozumiemy też zachowania dziennikarki Faktu, niejakiej Gott im Himmel. Najpierw przez lata robiła łaskę Kostempskiemu, i pisała o nim dobrze. Nawet bardzo dobrze. Co się stało, że ich relacje aż tak się zmieniły? Boimy się pomyśleć dlaczego, i nie chcemy rozpuszczać wodzy fantazji.

Pożyczka, czyli rodzinne tłumaczenie

POzazdrościć takiego tatusia. Najpierw POżycza zegarek, warty około 20 tysięcy złotych, a potem daruje dwieście tysięcy złotych.

Dzisiejszy „Fakt” zainteresował się tym, o czym pisaliśmy kilkanaście dni temu – zegarkiem Delfina. Prezydent uprzejmie wyjaśnia Małgorzacie Himmel, dziennikarce Faktu (to ta sama, która od kilku miesięcy po okresach ekstazy, krytycznie pisze o szefie Świętochłowic), że „zegarek pożycza od ojca”.

Tłumaczenie nie przekona nawet mieszkańca Świętochłowic, oszołomionego wyziewami z Kaliny.

Mamy coraz więcej podejrzeń, iż następna wersja tłumaczenia Omegi na nadgarstku prezydenta będzie bardzo religijna:

Noszę, bo dostałem z okazji komunii świętej. Odmierza mi czas pozostały do pełnienia mego stanowiska.

Dawid Kostempski prezydent Świętochłowic pożycza zegarek od ojca

Kompromitujące jest zarówno tłumaczenie („pożycza mi ojciec”), jak i bierność CBA („nie zajmujemy się sprawą zegarka”) w wyjaśnieniu tej sprawy. Poseł Nowak pożyczał od kolegi i dostał też w prezencie od rodziny.  I tłumaczy się w sądzie.

„Fakt” niezbyt dokładnie czyta naszego bloga. Dziwnym trafem pominął dom za prawie milion złotych Delfina i Barbie w dosyć elitarnej dzielnicy Katowic.

Cóż, miał rację klasyk Bartosz Sienkiewicz mówiąc o państwie, że to „chuj, dupa i kamieni kupa”.

Zaczynamy też wierzyć plotkom, rozpowszechnianym przez otoczenie prezydenta, że „służby mogą mu skoczyć”. Pytanie tylko, czy naprawdę węglowe układy są naprawdę tak mocne?

I jak wysoko Delfin podskoczy?

 

 

 

Granice błazenady Kenedich

Pan i Pani Kostempscy, czyli Delfin i Barbie,  są wdzięcznym tematem dla brukowca, czyli Faktu. Szkoda, że zaściankowość mylą z celebryctwem, i to tego najgorszego sortu, bo politycznego. Cóż, jaka Platforma Obywatelska, tacy celebryci.

Artykuł apologetki Dawida Kostempskiego, niejakiej MAH, czyli Małgorzaty Himmel (Gott im Himmel!) jest niskich lotów, ale sprytnie napisany. Nie wiadomo bowiem, czy to prasowa (Fucktowa) krytyka politycznego apetytu Agnieszko Kostempskiej, czyli Barbie, czy też reklama tej pani, która startuje w wyborach prezydenckich w Mysłowicach.

Może to zadośćuczynienie za artykuł sprzed kilku miesięcy „Mówią o nas rodzina Keneddich”, po którym Śląsk i okolice darły łacha z Dejwida i jego familii. Drą zresztą do tej pory. Swoją drogą, ciekawe dlaczego Kostempski zrezygnował z tak nośnego hasła kampanii wyborczej?

Dwoje prezydentów w jednym domu

Natomiast ważne jest jeszcze jedno – autorka wkopała Kostempskiego pisząc:

Kostempscy mieszkają w Katowicach w kamienicy w centrum miasta

No to mamy „fakt prasowy”, który obnaża arogancję i spryt Dejwida Kostempskiego vel Kenediego, który aby startować w wyborach na radnego w Świętochłowicach, przemeldował się do tego miasta.

Pisaliśmy swego czasu o tym.

Ciekawe, co na ten cwaniacki ruch Kostempskiego Państwowa Komisja Wyborcza? Czy podobnie jak prokuratura w innych sprawach będzie ślepa i głucha?