Ciocia Irenka

Feudalne stosunki panujące w Świętochłowicach, mieście rządzonym przez polityka Platformy. Prezydent jak ojciec – dbał o nianię swego dziecka.

Najpierw opiekunki do dziecka prezydenta Świętochłowic zatrudnione na etatach w magistracie. Kiedy sprawa wyszła na jaw, jedną z nich Dawid Kostempski polecił zatrudnić w Zakładzie Opieki Zdrowotnej, czyli mówiąc wprost – szpitalu powiatowym, który należy do miasta. Czyż to nie jest dowód na feudalne stosunki panujące w małym śląskim mieście rządzonym przez polityka Platformy Obywatelskiej?

dk

W nasze ręce wpadła napisana odręcznie prośba Ireny B. o zatrudnienie w ramach umowy – zlecenia, która 5 kwietnia 2012 r wpłynęła do dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Świętochłowicach.

Dyrektor dopisał na niej: „Polecenie Prezyd. Kostempskiego” (pisownia oryginalna), przybił swoją pieczątkę i zatrudnił Irenę B.

Jak twierdzą pracownicy Szpitala Powiatowego, mimo iż brała wynagrodzenie, nie wykonała zleconych zadań. Za co więc jej płacono?

Kasa dla Cioci Irenki
Podanie zostało chyba przygotowane naprędce, bowiem oprócz danych adresowych ubiegającej się o pracę i wskazania, by zatrudnienie rozpoczęło się już 6 kwietnia, nie znajdziemy w nim żadnych informacji o kwalifikacjach czy też doświadczeniu aplikującej. Mimo to wystarczyło. Polecenie Kostempskiego skłoniło szefa ZOZ do podpisania niemal natychmiast umowy z Ireną B. na pół roku.

Co Irena B. miała robić? Kobieta zobowiązała się do wykonania działań, które polegały na: analizie potrzeb i możliwości pozyskania środków w ramach Funduszy Europejskich dla sektora ochrony zdrowia oraz współpracą z instytucjami mogącymi zagwarantować uzyskanie środków unijnych na rzecz tut. jednostki (pisownia oryginalna).

Wynagrodzenie kobiety za realizację zlecenia opiewało na kwotę 2610 zł brutto miesięcznie. Pracodawca był liberalny. Irena B. „analizować potrzeby” miała w „siedzibie zleceniodawcy, w dogodnym dla siebie czasie, zgodnie z posiadanymi umiejętnościami i fachową wiedzą”.

Nic się nie stało
Można by powiedzieć – nic się nie stało. Ot, prezydent miasta „poleca” osobę, którą trzeba zatrudnić. Nie byłaby to pierwsza i pewnie nie ostatnia taka sytuacja, nie tylko w Świętochłowicach. Trudno tu dopatrzyć się naruszenia prawa. A zasadami etyki nikt nie będzie sobie zawracać głowy. Taki klimat.

W tej sprawie należy jednak zadać kilka pytań: czy Irena B. przygotowała dla ZOZ-u, którego gmina Świętochłowice jest organem założycielskim, czyli właścicielem, analizę potrzeb i możliwości pozyskania funduszy unijnych oraz czy współpracowała, zgodnie z umową, z instytucjami gwarantującymi dotacje czy też pożyczki unijne? Pracownicy Zespołu Opieki Zdrowotnej twierdzą, że nie. Mimo tego każdego miesiąca na konto wpływało wynagrodzenie za wykonanie umowy. To jeszcze nie koniec…

Sprawa tzw. opiekunek
W listopadzie 2013 roku Prokuratura Rejonowa w Bytomiu umorzyła śledztwo w sprawie poświadczenia nieprawdy w dokumentach kadrowych oraz finansowych świętochłowickiego magistratu w zakresie faktycznego zatrudnienia w Urzędzie Miasta w dwóch kobiet oraz zakresu ich obowiązków służbowych, co miało na celu przysporzenie korzyści majątkowej na szkodę Gminy Świętochłowice (czyn z art. 271 § 3 kk w zw z art. 12 kk).

Chodzi o tzw. sprawę opiekunek. Podczas czynności operacyjnych wydział do walki z korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach ustalił, że dwie kobiety zatrudnione w świętochłowickim Urzędzie na stanowiskach asystentek prezydenta w czasie pracy miały przebywać niedaleko miejsca zamieszkania Dawida Kostempskiego.

Na potwierdzenie tej tezy pozyskano wykazy połączeń, które wskazywały, iż w godzinach pracy telefony asystentek logowały się na stacjach przekaźnikowych telefonii komórkowej (tzw. BTS) w pobliżu katowickiego mieszkania rodziny Kostempskich.

Zachodziło więc podejrzenie, że zamiast świadczenia pracy na rzecz magistratu, asystentki opiekowały się dzieckiem prezydenta. Bytomska prokuratura przesłuchała w tej sprawie kilku świadków.

Część świadków twierdziło (były to w większości osoby zatrudnione przez Dawida Kostempskiego w Urzędzie Miasta lub jednostkach podległych), że widywali w magistracie owe asystentki, inni z kolei zeznali, że nie poznali tych pań.

Prokuratorskie postępowanie w tej sprawie padło nie dlatego, że przestępstwa nie było, śledczy nie mieli danych dostatecznie uzasadniających jego popełnienie (więcej o umorzeniu)

I tutaj właśnie opisane sprawy zaczynają się łączyć. Irena B. jest jedną z kobiet, która była zatrudniona w Urzędzie Miejskim na stanowisku asystentki prezydenta, a zdaniem świadków, podczas pracy w urzędzie, mogła zajmować się domem Kostempskiego i opiekować jego dzieckiem. Sprawą jej zatrudnienia w świętochłowickim ZOZ bytomska prokuratura się nie zajmowała. Na razie.

Śledczy badali dokumenty oraz przesłuchiwali świadków odnośnie zatrudnienia Ireny B. w magistracie od 1 października 2011 r. do 6 kwietnia 2012 r.

Zeznała, że umowa o pracę w Urzędzie została z nią rozwiązana z uwagi na brak funduszy w budżecie miasta. Pieniądze dla niej znalazły się w ZOZ, jednak prokuratorzy o tym nie wiedzieli. Czy po zakończeniu pracy na stanowisku asystentki prezydenta, Irena B. zawarła fikcyjną umowę z miejską jednostką, by otrzymywać wynagrodzenie za kontynuowanie opieki nad dzieckiem Kostempskiego?

Czy tak było w rzeczywistości? Jeśli nie, to co skłoniło prezydenta Kostempskiego do wydania dyrektorowi Zespołu Opieki Zdrowotnej polecenia, by ten zawarł umowę z byłą asystentką Ireną B.?

Na marginesie tej bulwersującej sprawy – ciekawe, czy kierownicy innych miejskich jednostek oraz prezesi spółek z udziałem gminy, również otrzymywali podobne „CV” z prośbą o zatrudnienie?

Hanna Podgórska

Artykuł opublikowany na portalu wpolityce.pl

3 thoughts on “Ciocia Irenka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.