Dawid Kostempski mieszka w Katowicach, jeździ klimatyzowaną limuzyną, i nie czuje smrodu fenolu, unoszącego się nad Kaliną. Jego dzieci są zdrowe, ale potomstwo mieszkańców Świętochłowic – niekoniecznie.
To, co się stało dzisiaj, czyli odstąpienie Konsorcjum, które miało oczyścić i zrewitalizować Staw Kalina, od umowy z miastem Świętochłowice to „osikowy kołek” dla Kostempskiego. Pierwsze sygnały o tym, że „z Kaliną coś nie teges” pojawiły się kilkanaście tygodni temu. O rewitalizację pytali radni, którzy obudzili się z letargu (przynajmniej niektórzy). Poniżej relacja z dzisiejszych konferencji prasowych (Kostempskiego i zarządu VIG), którą zamieściła Śląska Telewizja Miejska.
Bezpośrednią przyczyną odstąpienia od umowy było zaniechanie przez gminę Świętochłowice rozliczenia prac wykonanych do końca lipca, których wartość przekracza 8 milionów zł. Prezes spółki VIG, która była liderem tegoż Konsorcjum w specjalnym oświadczeniu pisze wprost o „bagatelizowaniu zgłaszanych problemów” przez Magistrat, zatajeniu bardzo ważnych informacji, dotyczących zanieczyszczeniu tego „stawu, w którym miały pływać ryby” (słowa Delfina przed rozgrzebaniem Kaliny). Padają też stwierdzenia, które bardzo ucieszyły funkcjonariuszy CBA z Warszawy:
„Absolutnym brakiem odpowiedzialności ze strony Gminy Świętochłowice było bagatelizowanie opinii specjalistów o szkodliwości założonej technologii oczyszczania wody przez aerację (napowietrzanie), gdzie szkodliwe związki zostaną wprowadzone do atmosfery stwarzając zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców”.
Ekipa Kostempskiego oraz Delfin aferę naturalnie tłumaczą inaczej, w swoim stylu – czyli mętnie i niekompetentnie. Po czterech latach tego kabaretu pora tym nieudacznikom podziękować.
2 thoughts on “Burza nad Kaliną, czyli Pinokio Kostempski”